Grecja.Rodos

piątek, 25 września 2009

Grecja.Rodos

Wreszcie znalazłam odrobinę czasu, by zająć się zdjęciami z mojej ostatniej wyprawy i naskrobać kilka słów. Tym razem wybrałam się na Rodos.
Tegoroczne wakacje spędziłam na Rodos. Uczucia mam mieszane. Faliraki, miejscowość oddalona o 12 kilometrów od stolicy wyspy, Rodos, to typowy kurort – przy plaży Mc Donald’s, KFC czy Pizza Hut. Jeśli w gąszczu fast foodów, barów czy klubów uda się znaleźć grecką restaurację, to i tak będzie ich tak mało, że w ciągu tygodnia do którejś z nich się wróci, a to spowodowane jest brakiem innego miejsca do stołowania się. Co więcej, miejscowość ta nastawiona jest chyba przede wszystkim na turystów z Anglii, o czym świadczyć może menu w barach – np. na śniadanie tosty czy baked beans. A do tego wielkie telewizory plazmowe i mecze piłki nożnej 24 godziny na dobę.

Nie samym Faliraki Rodos jednak stoi. Oddalając się na południe, trafimy do miasta Lindos - miasta białych domków na wzgórzu. Na sam szczyt możemy dostać się krętymi, wąskimi uliczkami na piechotę lub wybierając przejażdżkę na osiołku. Jeśli pokluczymy w labiryncie uliczek możemy trafić na „parking” dla osiołków, gdzie zwierzęta są myte, pojone i skąd ruszają w trasę na szczyt.

A gdy już na szczyt dotrzemy, możemy podziwiać fortyfikacje wybudowane przez Joannitów, ruiny akropolu i zachowane kolumny doryckie ze świątyni Ateny. Nie wiem jednak, czy tchu nie zapiera bardziej widok na 2 zatoczki, leżące u stóp wzgórza, w tym zatoki św. Pawła – miał do niej dotrzeć statek z apostołem, który podróżował do Rzymu.
Innym miejscem, które mnie urzekło, jest mała wysepka Simi. Z Rodos płynie się na nią prawie 2 godziny. Jedno z miast, to Panormitis, coś w rodzaju naszej Częstochowy – pielgrzymki Greków przybywają tu masowo 8 listopada.
Mi bardziej podobało się miasto Simi – stolica wyspy - z licznymi kolorowymi domkami piętrzącymi się na wzgórzach. Simi słynie z owoców morza, przypraw i połowu gąbek. Czas jakby się tu zatrzymał i mimo wielu turystów wreszcie można odprężyć się i zrelaksować.

2 komentarze

  1. O rany julek pięknie! Wiesz tak sobie myślę, że chyba większość takich miejsc jest nastawiona na turystów z Anglii. Zupełnie nie rozumiem dlaczego. Moim zdaniem połowa z nich powinna mieć tam zakaz wstepu bo to dzicz jest :) Szczególnie jak się opiją zbyt dużej ilości alkoholu :) Wakacji po cichutku zazdroszczę.
    Buziak i miłego weekendu! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawia mnie tylko, czemu nagle Anglicy zrobili się turystami, o których tak się zabiega i których jest wszędzie coraz więcej. Bo kiedyś chyba tak nie było. Może było, ale nie aż tak, by ustawiać pod nich menu w knajpie;)

    Pozdrawiam Poleczko i życzę zdrowia!

    OdpowiedzUsuń

Skrobniesz coś? Dziękuję!